piątek, 30 listopada 2012

I'm waking up.

Dzięki waszym słowom dziewczyny jakoś łatwiej było mi się pozbierać.
Teraz mam wrażenie, że to był taki chwilowy, mentalny dołek.
Już czuję się ok i mam energię do walki.
Od 1 grudnia zaczynam a6w i ćwiczenia na uda.
Na imprezie sylwestrowej nie chcę się wstydzić tego cielska.
Zakładam sobie cel, aby się zmotywować 62 kg do 1 stycznia.
Uda się?
Mam nadzieję że tak.
Wczoraj poszło mi z dietą średnio.
Dziś wieczorem uaktualnię dzisiejszy bilans.
Czytam właśnie Wyznania gejszy.
Zauroczyła mnie ta książka. Jest napisana cudownym, lekkim stylem pisma.
To z rodzaju książek które się "pochłania" a nie czyta.
Ostatnio usłyszałam, że jestem zgrabna.
Sama nie wiem, nie czuję się jakbym była i nie jestem.
Nie lubię tych kłamstw.
Choć wiem że mają na celu polepszenie mojego nastroju.
Wiem że mając 97/98 cm w biodrach nie jest się zgrabnym. Ale co tam uśmiecham się i idę dalej.
Ogółem, często się uśmiecham, więc chyba można rzec, że jestem szczęśliwa.
Pałka z matmy na półrocze, muszę ją poprawić.
Kurde. Nie mam kogo poprosić o pomoc z matmy.
Nie mam kasy na korepetycje.
Świetnie.
Jak tak dalej będzie, to powinnam się zastrzelić.
Muszę zacząć się uczyć.
W tym tygodniu nie było mnie aż 3 dni w szkole bo źle się czułam i miałam gorączkę.
Ważyć się będę co tydzień w pt.
Bo co tydzień powinien być jakikolwiek spadek widoczny na wadze.
Temat prezentacji maturalnej Wielcy kochankowie w literaturze i filmie. Ukaż ich literackie i filmowe kreacje. :)
Wybrałam: Dzieje Tristana i Izoldy, Upiór w operze, Romeo i Julia, Pamiętniki Adama i Ewy.
W tym temacie czuję się jak ryba w wodzie.
"Upiór w operze" to jedna z moich ulubionych książek, którą mogę czytać wiele razy i nigdy mi się nie znudzi.
"Dzieje Tristana i Izoldy" też uwielbiam
Ogółem wszystkie książki, które wybrałam znam i lubię czytać.
Więc chyba dokonałam dobrego wyboru.
W weekend pewnie będę widziała się z chłopakiem.
Boję się w nim zakochać.
Mój poprzedni chłopak, to była pomyłka, ja jak już się zakocham to na zabój.
Po zerwaniu, czułam się wtedy jakby ktoś zabrał mi moje serce i roztrzaskał je na drobniutkie kawałeczki.
Ł. mój były napisał do mnie, że chce porozmawiać (wow napisał to po roku z kawałkiem od zerwania) ale ja nie odpiszę. Jestem teraz z kim innym w związku, nie chcę nawet myśleć o Ł.
Nie wdając się w szczegóły Ł. mnie zdradził, ja nie wybaczam zdrady.
Jestem monogamistką i romantyczką.
Wierzę w miłość do grobu, ba wręcz w miłość pozagrobową.
Moja najlepsza przyjaciółka powiedziała mi, że czegoś takiego nie ma.
Ja wierzę że jest.
Dzięki za to że jesteście i służycie mi poradą i naganą! ;*

                       Motywacja na dziś:

czwartek, 29 listopada 2012

I'm just a little little girl in the big big world. Nothing keeps me there.

Nie włączając się w szczegóły ostatnio moje życie to porażka.
Moja psychika to porażka.
No właśnie.
Jestem w rozsypce, ale nikt tego nie widzi.
Wczoraj jadłam i jadłam.
Dużo.
Zważyłam się dziś rano i co widzę?
64,5kg O_O
LOL już nic nie ogarniam.
Chyba nawet nie chcę.
Nie wiem po co ja żyję.
Nie wiem czego chcę.

I'm starting to hate all world.
I'm starting to hate people.
I'm starting to hurt myself too much.
.
Nie mam sił.
Nie chcę was zawieść.
Czuję się bezwartościowa.
Pomocy, nie ma pomocy.
Jest tylko otchłań, która mnie pochłania.






wtorek, 27 listopada 2012

I was drowning in my tears...

Nie wiem co wczoraj mnie napadło.
Czułam się źle, gruba i głupia.
Wieczorem, jak byłam sama...płakałam.
Bez większego powodu, po prostu czułam się smutna i samotna.
Mam chłopaka, rodzinę, mnóstwo przyjaciół a czuję się taka pusta w środku jakbym nie miała serca tylko wielką, ciemną otchłań, która powoli mnie pochłania i niszczy.
Samotność i smutek ostatnio mi towarzyszą, milczące i niszczące mnie uczucia.
Na dodatek zaczęłam się angażować w ten związek, chyba się zauroczyłam, przeraża mnie to, bo poprzedni mój chłopak bardzo mnie zranił. Bardzo się boję, że znowu może tak być.
Nie wiem co robić.
Bilans, coś z 700 kcal było.
Ale czułam się taka słaba.
Przez tą gorączkę, poczułam się bardzo osłabiona.
Boże, kiedy ja się ogarnę?
Waga stoi i nie rusza się.
Ale jakoś tak się nie przejmuję.
Co do zielonej herbaty, to naprawdę ją wam polecam dziewczyny, jest super! :))
NO i stronka z naturalnymi produktami wspomagającymi odchudzanie:
Produkty wspomagające odchudzanie. Włącz je do diety! Glamki.pl
Osobiście, twierdzą że ostra papryka jest świetna! Naprawdę.
Trzymajcie się ;*
I dziękuję za wasze komentarze i za to, że jesteście!
Dajecie mi mnóstwo siły.
Naprawdę. :)
 

                     Motywacja na dziś:


poniedziałek, 26 listopada 2012

Yesterday was ordinary like always.

Dzień jak dzień.
Dużo chodziłam po mieście z 5 lub 6 godzin.
Rano czułam się ok, ale jak wróciłam to miałam straszny ból głowy, okazało się że mam 38 stopni z kreskami więc nie idę dziś do szkoły.
Chłopak powiedział, że i tak chce mnie odwiedzić i trochę mną zaopiekować w chorobie. :)
Oby się te wsparcie nie wiązało z jedzeniem.
Jestem jakaś taka zmęczona... sobą.... nie wiem jak to wytłumaczyć.
Wczoraj zjadłam na śniadanie trochę warzywek i kromkę chleba razowego bez niczego, 50 gram chipsów paprykowych (moja przyjaciółka kupiła, ale ja zjadłam malutko) no i 2 jabłka. Bilans nie imponujący, nawet powiedziałabym że okropny ale co tam.
Samopoczucie i moja samoocena są okropne, ale jak zwykle gram i gram mam wrażenie, że udaję kogoś kim nie jestem.
Udaję że wszystko jest ok, a tak naprawdę płaczę przez sen i mam wrażenie że jestem nikim.
Przypomniałam sobie swój pobyt w szpitalu i okres chudości.
Zrobiło mi się przykro i smutno, ale przede wszystkim czułam się upokorzona i nieszczęśliwa.
Patrząc na swe ciało, poczułam niesmak i obrzydzenie i myśl: "Czemu ja jestem taką beznadziejną bryłą mięcha?" Nie wiem czemu tak się czuję, może to wszystko, to za dużo. Tzn. matura, zaliczenia,choroba...
Dumna jestem z tego że wczoraj mama dała mi pączka i donuta (które uwielbiam) a ja oddałam to siostrze, zamiast zjeść.
Zaczęłam do warzywek dodawać sos z papryczek, bo one działają stymulująco na spalanie tkanki tłuszczowej i piję zieloną herbatę bo spala dodatkowo 100 kcal dziennie.
Mam ochotę na dietę chałwową, ale to jak będę miała jakiekolwiek pieniądze, bo ostatnio jest cienko.
Chyba oszalałam dziś, bo wrzucam zdjęcie swoich grubych ud, tylko proszę nie wymiotować.






Jest bardzo źle, prawda?
Wiem o tym, czuję się meeega gruba.
Ale wrzucenie tych ohydnych zdjęć motywuje mnie do schudnięcia.
Muszę się wziąć za siebie i zmierzać dalej, będzie dobrze na pewno.
Schudnę.

                              Motywacje na dziś:



sobota, 24 listopada 2012

I eat too much, because my weight is still too big...

Dietowo?
Nigdy nie przekraczam 1000 kcal, jem zdrowo choć wczoraj wpadły mi w bilans 2 ciastka z czego dumna nie jestem.
1 jeżyk z advocatem-poczęstowała mnie moja przyjaciółka i głupio by było mi odmówić, drugie ciastko to delicja którą usiłowała mi dać moja urocza 5 letnia siostrzyczka a ja chciałam zrobić jej przyjemność, więc jej podziękowałam i ją zjadłam...
Ogółem wczorajszy bilans mieści się w 1000 kcal.
Ale gorzej z ćwiczeniami, jestem przeziębiona i nie mam siły ćwiczyć.
Dzisiaj pewnie spotkam się z chłopakiem i dojdzie jakiś alko do bilansu.
Wczoraj byłam na spacerze z siostrą, ładnie się ubrałam.
Rozśmieszyło mnie to że zaczepiali mnie faceci, jakbym była nie wiadomo jaką laską...
Naprawdę piękna nie jestem, ani chuda.
Ale odkąd pamiętam miałam powodzenie wśród chłopców, w sumie sama nie wiem czemu.
Bardzo łatwo nawiązuję kontakty i dużo się uśmiecham, bo wiem że smutek nie pomaga w osiągnięciu celów. Może to sprawia, że wydaję się ludziom sympatyczna, sama nie wiem....
Trzeba dawać z siebie wszystko i schudnąć!
Dzisiejszy bilans uaktualnię wieczorem.

! Dzisiejsze pożywienie:
1x bułka pszenna
1x jabłko
1x piwo
                                Motywacje na dziś :) :







poniedziałek, 19 listopada 2012

When I see my body, I want to cry...

Wcześnie dziś piszę, ale uaktualnię wpis na bloga bilansem z całego dnia, dzisiaj wieczorem.
Ogólnie, jakoś mam źle ustawioną strefę czasową na blogu.
Tak naprawdę jest poniedziałek godzina 06:32 a tu mi się wyświetla niedziela... O_O
Ostatnio nie mogę na siebie patrzeć.
Całe moje ciało zdaje mi się być wieeelkim tłuszczem, brzydzi mnie to.
W lustrze widzę osobę otyłą i nieatrakcyjną, brzydką i co najokropniejsze tłustą.
Chyba ana zaczyna pukać do moich drzwi, zdaję sobie z tego sprawę.
Wczoraj po tym co zjadłam chciałam wymiotować.
To powoli mnie przerasta, te ciało jest za grube, mam wrażenie że wyglądam jakbym warzyła ze 100 kg! O_O
Za plus mogę wziąć to, że zaakceptowałam siebie w końcu, dojrzałam w sobie zalety i nawet polubiłam siebie.
Zaakceptowałam to kim jestem, ale chcę się zmienić, chcę schudnąć.
Patrzenie w lustro, jest dla mnie jak kara.
Dziś jak na razie śniadanie 2 wafle ryżowe, jeden z pieczarką i 2 plasterkami pomidora, drugi cienko posmarowany dżemem (bez masła oczywiście!) i kawa.
Pewnie dojdzie do tego obiad, może kolacja.
Aha no i z tym chłopakiem którego lubię zaczęłam chodzić.
Jakoś tak w jego towarzystwie czuję się dobrze i dużo się śmieję.
Ja otwarcie powiedziałam mu że jestem na diecie.
Nie zmusza mnie do jedzenia ani nic. Ale mówi że dla niego jestem bardzo ładna i nie powinnam się odchudzać, mimo to nie wtrąca się w mój sposób odżywiania co mnie cieszy.
Mądrze z mojej strony, że prawie wogóle się nie uczę... -.-
Wczoraj byłam w domu po 20, pomagałam mojej najlepszej przyjaciółce w angielskim.
Jak od niej wracałam spotkałam Go i chyba faktycznie się zakochałam, bo ucieszyłam się na jego widok.
W sumie brakowało mi tego uczucia czyjejś bliskości i akceptacji.
Wszystko jakoś się ułoży.
Musi.

+schudłam nieco, ważyłam się dziś było 65,2 kg :)
Zjadłam obiad 4 wafle ryżowe z 2 plasterkami pomidora, 1 pieczarką i 1 liściem sałaty w sumie wyszło mi w bilansie około 300 kcal...
Ale pewnie coś do tego dojdzie.
Jutro matura próbna z j.polskiego aż 170 minut. Mam nadzieję że pójdzie mi znośnie...
On lubi sobie czasem popić, naczy mój chłopak.
Trochę mnie to obawia.
Mam nadzieję że nie lubi tego ZA bardzo.


*Bilans ostateczny 600 kcal...

A tak apropo uwielbiam Emmę Watson, lubię jej grę aktorską. :)
Jest naprawdę ładną dziewczyną, nie jakąś chudą ale szczupłą.













I must pull myself together and fight !

niedziela, 18 listopada 2012

It's pretty normal to have a bad day....

Dziś jestem zupełnie wykończona...
Jedyna rzecz na + to to że poszłam dziś biegać i jestem z tego dumna, bo mnięło trochę czasu zanim się do tego przemogłam.
Dietowo, beznadziejnie...
*Śniadanie:
-2x wafel rzyżowy + 4 x plasterek pomidora
-1x banan

*Obiad:
-4 x w ryżowy (każdy z czymś)
-mała miseczka kukurydzy (około pół puszki)

*W sumie: dużo za dużo kalorii...

Nie jestem zadowolona, ale przynajmniej biegałam.
Czuję się dziś taka zdołowana, w sumie sama nie wiem dlaczego...
Oby jakoś przeżyć ten dzień i jakoś dać radę dalej.


sobota, 17 listopada 2012

Dnia ciąg dalszy...

Mam 166/167 cm zależy jaka miarka wpisałam już to w o mnie. :)
No racja każdy lubi co innego... Tak to już bywa.
Moja talia, nie jest zła 70 cm jak na tyle kilogramów przy moim wzroście.
No i 93 cm w biuście i 98 cm w biodrach to niby nie tragedia.
Mam typowo kobiecą figurę, szersze biodra, dość obfity biust i wcięcie w talii chyba dość widoczne. :)
Może dlatego podobam się facetom.
Mnie nie podoba się ta figóra.
Czuję się za gruba,.
Znajomy chciał mnie pocałować, a ja powiedziałam mu że to za wcześnie.
Sama nie wiem czy dobrze robię.
W sumie to przecież go lubię i chcę z nim być...
Jestem dziwna.
Sama nie wiem co powinnam zrobić...


I'm starting to hate to much things...

Poszłam ze znajomą na piwo i wyszło że wypiłam aż 2! :(
Czuję się jak gruba świnia, a do tego doszło pół czekolady toffi wedla którą we mnie  praktycznie "wmuszono"... Usłyszałam dziś komplementy. Śmiać mi się z nich chciało. Same kłamstwa, kłamstwa nie jestem aż tak głupia by w to uwierzyć. Wiem, że jestem gruba. Za gruba.
Jakiś facet w barze był z narzeczoną i mimo to mnie podrywał, nieco rozśmieszyła mnie ta sytuacja.
Czuję się jak gruba świnia.
Zrozumiałam pewną rzecz.
Mianowicie.
Ja nie czuję się dobrze w tym ciele, nawet jak ktoś mi powie że jest ok nie powinnam się odchudzać, to ja muszę schudnąć bo jestem nieszczęśliwa, bo nienawidzę tego ciała. Naprawdę.
Żeby się zaakceptować, muszę schudnąć.
Najgorsze że po tych piwach zamiast się śmiać się popłakałam i zaczęłam narzekać na to że jestem za gruba.
Brawo dla mnie.
Nie ma to jak być idiotką.
A czy chciałabym więcej z tym kolegą to sama nie wiem.
W sumie to go lubię, więc pewnie tak.
Czuję się okropnie z tą wagą.
Jak jakiś mega tłuszcz.
Ale jakoś dam radę.
Muszę schudnąć do 60 kg.

                               Motywacje na dziś:




środa, 14 listopada 2012

Diet and my day.

*Śniadanie: 1 kanapka (razowy chleb)

*Obiad: 1 bułka pszenna z serem żółtym, masłem i pomidorem + mały wafelek slim (34 kcal) + jabłko

*Kolacja: 1x kanapka (razowy chleb) + 1 jabłko

Beznadziejny bilans...
No ale wyszło jak wyszło.
Kcal wolę nie liczyć, bo zapewne by mnie to przeraziło...
Jutro poprawa z matmy, muszę zaliczyć rachunek prawdopodobieństwa, konsultacje o pięknej godzinie mianowicie o 7.05 rano...
W piątek przychodzi do mnie kolega na kawę, wydaje mi się że go lubię.
Muszę posprzątać w pokoju.
Rano waga:66,2
Żadna rewelacja i żadna tragedia.
Oby jutro było w końcu lepiej!



wtorek, 13 listopada 2012

Beznadziejny dzień.

*Śniadanie: kanapka z chleba razowego 1 kromka
*Obiad: 4x wafel kukurydziany (z 80 kcal) + dodatki na nie + 1x jabłko + 1x szklanka soku marchwiowo-brzoskwiniowego
*K: wafelek prince polo orzechowy aż 270 kcal... O_O
W sumie nie wiem ile kcal... Pewnie duuużo.
Nie jestem z siebie dumna.
Ostatnio moja dieta to tragedia.
Mini chcę racjonalnie i w miarę zdrowo schudnąć do 56 kg i utrzymać wagę.
Mam bardzo drobne kości, więc już przy takiej wadze wyglądam szczupło.
Kiedy ważyłam 50, twarz robiła mi się taka wychudzona i nie za ładna, więc stwierdziłam że nie warto.
Obecnie moje wymiary to:
*biust:93
*Talia:70
*Biodra(najszersze miejsce):98

Poprawiam wymiary bo przed momentem zmierzyłam się .

Waga waha się między 66-68 kg -.-

Zwyczajny dzień.

Na śniadanie zjadłam 1 kanapkę ale był to chleb razowy, orkiszowy.
Na obiad trochę niskokalorycznych warzywek i 4 sztuki wasa pieczywka chrupkie.
Na kolację 4 pierogi  o to najbardziej się wkurzam, mogłam już sobie to darować.
No ale.
W szkole mam dużo nauki, muszę się w końcu wziąć do roboty i uczyć się.
Zacznę od dziś.
Postaram się chudnąć z głową, nie dobijać się tą wagą.
Choć 66 kg, to nie jest  mała waga...
Ale w końcu przecież spadnie, muszę uzbroić się w cierpliwość i zacząć ćwiczyć systematycznie.
                                         Motywacja na dziś :


poniedziałek, 12 listopada 2012

Zmieniłam zdanie.

Dieta śniadaniowa to w sumie był zły pomysł, bo wtedy metabolizm zwalnia.
Mini masz rację. :)
W sumie lepsze te parę małych posiłków dziennie, bo organizm dostaje nową dostawę energii i nie odkłada "na trudne czasy".
Tak zacznę dietować.
Ważne by dietować z głową i uniknąć jojo.
Ale czasami jest mi tak trudno myśleć racjonalnie...
Naprawdę.
Próbne matury są w nst. tygodniu...
W sumie nie powinnam się przejmować, bo chcę iść do szkoły policealnej i matura wcale mi nie jest potrzebna...
Ale i tak się stresuję.
Chcę iść do policealnej 2 letniej, dziennej na dietetyka, babcia powiedziała że mi to ufunduje, więc jest spoko.
Nie muszę się martwić o pieniądze.
Byłam w barze w sobotę.
Nie żałowałam że tam byłam i wypiłam piwo, bo chociaż się pośmiałam i odstresowałam.
Chcę iść w piątek do multikina na maraton filmowy Zmierzchu.
Mogę sobie na to pozwolić, jeśli będę się dużo uczyła w tygodniu.
Podobam się jednemu  chłopakowi i w sumie ja też go lubię.
Spotykamy się co tydzień, bo on chodzi do innej szkoły.
Czuję się już trochę lepiej, jeżeli o psychikę chodzi.
Będzie te 60 na wadze do 1 stycznia.
Musi!

                                      Motywacja na dziś:

piątek, 9 listopada 2012

1 dzień diety "śniadaniowej"

Polega na tym że jesz śniadanie, a potem już nic przez cały dzień.
Śniadanie wskazane jest jeść o 5 rano.
Dziś zważyła się moja siostra, młodsza i wyższa ode mnie z 171 i 54 kg wagi. Jezu. Jaka ja jestem gruba.
Muszę szybko schudnąć do 60 kg stąd dieta śniadaniowa.

czwartek, 8 listopada 2012

Nie wiem co robić...

Czuję się totalnie wypruta...
Z głębszych uczuć i radości...
Jestem taka gruba.
Brzydzę się sobą.
Czuję się zmęczona.
Dietowo zawsze poniżej 1000 kcal, głównie warzywa i jakieś wafle ryżowe czy suche pieczywko.
Mentalnie?
Beznadziejnie. mam myśli samobójcze i mam dosyć wszystkiego.
Ostatnio czuję wielki smutek i rozpacz płaczę prawie zawsze przed snem, choć wcale nie chcę ale nie mogę tego powstrzymać.
Czuję się samotna.
Jest mi zimno.
Wciąż mam huśtawki nastrojów i nie potrafię nad tym zapanować.
Raz czuję radość raz autentyczny smutek i gorycz porażki.
Ta gra, zwana życiem powoli staje się dla mnie za trudna.


Udaję szczęśliwą i pogodną by nikogo nie martwić.
Śmieję się choć chce mi się płakać.
Czuję się chora.
Nie znoszę swego ciała.
Schudnę.
Dam radę.
Muszę.

Motywacje na dziś:



poniedziałek, 5 listopada 2012

Huśtawka wciąż się kołysze...

Jem 3 posiłki dziennie, a więc prowadzę tak zwaną zdrową dietę...
Haha dobre sobie. Nie czuję się jakby tak było.
Znowu płaczę, znowu wewnętrznie cierpię, znowu się rozpadam.
Bujam się bujam...
W górę i w dół...
Na huśtawce uczuć...
Spadające łzy rozpryskują się na ziemi, jak moje serce i uczucia...
Łzy są jak krople goryczy i smutku, nie potrafię ich powstrzymać...
Gdy nikt nie widzi, gdy jestem sama zapadam się w klatce cierpienia...
Jest obskurna i obrzydliwa,ale przynajmniej znajoma...
Ta klatka to jedyne co znam...
Przynosi cierpienie, lecz jednocześnie jest bezpieczna...
Czuję się krucha i niemalże przezroczysta.
Czuję że świat naokoło mnie to koszmarny sen.
A ja jestem potworem.
Wielkim ohydnym tłuszczem.
Czuję że moje ciało składa się z samej tkanki tłuszczowej.
Fuj.Ble.Tfu!
Jestem ścierwem.
Tłuszczowym ścierwem.
Rozpadam się.
A jednak nadal udaję szczęśliwą, gram swoją rolę w tym teatrze zwanym życiem.
Mam ochotę zacząć krzyczeć, że moje życie wcale nie jest w porządku, że cierpię ale brak mi sił.
A z resztą i tak nikt by mnie nie wysłuchał...




niedziela, 4 listopada 2012

Huśtawka i psychiczne problemy.

Mam dosyć siebie.
Siebie i tej wagi.
Płakałam dzisiaj, bo usłyszałam że jestem masywna...
Tudzież pulchna...
Czuję się tak okropnie.
Grube ścierwo ze mnie.
Myślałam o tym jaka jestem gruba, spuchnięta i samotna, łzy same zaczęły lecieć mi z oczu.
Czuję się taka ohydna, zgniła, obrzydliwa, gruba, niechciana i niekochana.
Jedzenie, okropne świństwo...
Czemu musimy jeść?
Czemu istnieje jedzenie?
Nie ogarniam.
Nie wiem co robię.
Czuję się pusta w środku.
Jakby ktoś wyrwał mi serce, jakby została tylko dziura...
Przerażająco pusta i nie dająca się zapełnić.
Czasami się śmieję, czasami płaczę.
Lubię te ulotne chwile szczęścia, gdy świat jest kolorowy, pełen akceptacji i miłości...
Czuję się wtedy jakby moje życie było snem...
Szczęśliwym snem.
Który w każdej chwili może zniknąć rozmyć się, zniknąć.
Mam wrażenie, że jestem krucha i strasznie słaba...
Jedno złe słowo jest w stanie doprowadzić mnie do łez i bezdennej rozpaczy.
Kiedy stałam się aż tak delikatna?
Aż tak wrażliwa i podatna na opinię innych...
Nie wiem nawet kiedy to się stało....
Kiedy to nastąpiło...

sobota, 3 listopada 2012

Zmieniłam nieco plany...

Stwierdziłam że nie chcę kompulsów.
Czuję się po nich okropnie...
Źle.
Nie chcę randek z toaletą.
Już wolę jeść więcej i nie rzygać.
Czasami mam wrażenie że jestem nikim, bo tak mówi mi ojciec: Jesteś nikim i nic w życiu nie osiągniesz.
Myślałam że mnie to nie obchodzi...
Jego zdanie na mój temat...
Ale ostatnio zaczęłam płakać, chyba po tym jak mnie zwyzywał, wiem że on mnie tu nie chce w tym domu, wiem że chce żebym zniknęła, umarła i dała mu spokój...
Przypominam mu jego matkę, jego matka biła go i jego siostrę.
Więc wiem skąd ta nienawiść...
Ale przecież ja nie jestem jego matką, tylko córką...
Tak wiele razy płakałam, odkąd byłam dzieckiem odkąd rodzice mi powiedzieli że nigdy mnie nie chcieli.
Teraz nauczyłam się kontrolować swój ból...
Udaję że jestem szczęśliwa, choć tak naprawdę bardzo cierpię...
Gdy widzę swe odbicie, w sklepowych wystawach mam wrażenie że uginają mi się nogi i zaraz zacznę płakać. Czuję wielkie, naprawdę przerażające obrzydzenie do siebie, swojego ciała, do całej swojej istoty.

Patrzenie w lustro, to już niemal fizyczny ból...
Czasami czuję się taka pusta...
Czasami żałuję że swoim istnieniem robię kłopot moim rodzicom...





Koniec o mnie, może o diecie.
Pochwalę się że od dzisiaj zaczynam ćwiczyć pilates!
Od dawna nie ćwiczyłam, brzydziłam się swego ciała...
Ale żeby się zmieniło na lepsze trzeba zacząć ćwiczyć...
Jem 3 posiłki dziennie, staram się by nie były duże.
Nie zawsze wychodzi.
Na przykład wczoraj były 3 kanapki małe, 1 kawa z mlekiem i 1 kawałek ciasta drożdżowego.
Ale staram się by były 3 posiłki no i od dzisiaj pilates i na tym koniec.
Byłam wczoraj z dwiema najlepszymi przyjaciółkami w kawiarni, dawno tak fajnie mi się nie rozmawiało.
Po odwiedzeniu grobów bliskich, poczułam melancholię i smutek zaprawione nutą samotności.
Miałam wrażenie że jestem za krucha i za smutna,a przede wszystkim za słaba by żyć w tym świecie...
Dziś spotykam się z kolegą, może mnie to nieco pocieszy.
Bo ostatnio mam ciągłe huśtawki nastrojów.
Potrafię śmiać się, naprawdę śmiać a potem płakać jak dziecko...
Chore to wiem.

czwartek, 1 listopada 2012

Wspomnienia o bliskich...

Myślałam wiele o moich bliskich, których już niestety nie ma wśród nas.
Dziś wybieram się na cmentarz.
Odwiedzę grób koleżanki która zmarła w wypadku samochodowym.
Wciąż nachodzą mnie refleksje.
Czuję się zmęczona.
Uczucie pewności, że dam sobie radę zadomowiło się w moim sercu.
Myślałam, że zniknie następnego dnia tak jak zwykle...
Ale na szczęście nadal je czuję.
Pogoda jest piękna, bardzo mnie to cieszy.
Czuję wewnętrzne wyczerpanie, ale czuję się szczęśliwa, pierwszy raz od długiego czasu.
Zaakceptowałam swoje ciało, chcę schudnąć.
Nie warto robić sobie wyrzutów typu: Jestem gruba, do niczego się nie nadaję...
Myślcie pozytywnie, a na pewno będzie dobrze!
Myśli typu: Na pewno dam radę. mogę to zrobić, jestem silna, zasługuję na to są bardzo wskazane!
Włączam pozytywne myślenie i liczę na to że osiągnę swój cel!
śniadanie to marchewka i czarna kawa. Ogółem postaram się zmieścić w limicie 1000 kcal.
Już od siebie nie wymagam nie wiadomo czego...
Najważniejsze żeby zdrowo schudnąć, bez efektu jojo...