piątek, 28 grudnia 2012

New year 2013!

Tak nowy rok to jedyne o czym ostatnio jestem w stanie myśleć.
Ciuchu nie mam pożyczę chyba sukienkę od mojej przyjaciółki. :)
Dziś było: piwo, chipsy (ale mało...naprawdę) + kawałek babki drożdżowej.
Bilans niezdrowy, niezadawalający, ale jak na wyjście z przyjaciółkami i tak godny podziwu.
Widziałam się dziś w sklepowym dużym lustrze i ze zdziwieniem DOSTRZEGŁAM tak dostrzegłam, że nie jestem gruba.
Ale potem karałam się za tą myśl.
Patrząc w następne lustro, zobaczyłam sumo...znowu. Grubaskę. Tak grubaskę. Prawie się popłakałam.
O co chodzi?
Nie wiem.
Zrozumiałam jedno.
Dopóki na wadze nie będzie 56 kg nie zaakceptuję siebie.
Nie jestem w stanie.
Wiem niby waga to tylko liczby, niby nie mam wieeelkich wymiarów...
Ale co z tego? Skoro czuję się jak słonica i to w ciąży.
Nie ważne. To nie jest ważne. Ważne by w miarę zdrowo schudnąć.
Ważne bym siebie zaakceptowała.
Ważne by wogóle SCHUDNĄĆ.

Szczęśliwego nowego roku kochane. :* Osiągnięcia wymarzonych celów życiowych jak i wagowych no i czego jeszcze tam chcecie. A przede wszystkim zaakceptowania siebie. :))





wtorek, 25 grudnia 2012

Snow is the best thing in winter season!

Uwielbiam śnieg! Wczoraj wzięłam się  za lepienie bałwana i wzięłam z siostrą udział w bitwie na śnieżki. Było super. :)
Co do produktów jakie jem to dzisiejsze śniadanie to był kefir naturalny dodałam do niego suszone śliwki no i chciałam dodać otręby ale nie ma w domu :( Trzeba przejść się i je kupić są dobre na perystaltykę jelit. Do tego kromka razowca z serkiem topionym i porem no i kawa.
Staram się jeść zdrowo, naturalne jogurty z dużą zawartością białka, warzywa, owoce itp.
Czasami wpadnie coś niezdrowego, wiadomo ale generalnie jest ok.
Chcę tym razem schudnąć zdrowo.
Przyznam, kusi mnie świat głodówek, wymioty kiedyś bez nich żyć nie mogłam!
Teraz staram się ogarnąć i racjonalnie, zdrowo odżywiać.
Ćwiczenia. Eh. Nie warto gadać. Głównie to na drążku się podciągam.
Waga, wiadomo będzie spadać powolutku, ale za to bez efektu jojo.
Najbardziej nie mogę przeboleć, że nie mamy choinki, no ale cóż.
Zawsze uwielbiałam ubierać choinkę i siedzieć pod nią gdy lampki były na niej zapalone, a za oknem padały miękko płatki śniegu.


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Tired...But why?

Jestem zmęczona. Czym? Nie wiem.
Eh. z jednej strony, to dobrze że nie mam organizowanych w domu świąt, bo nie ma świątecznego  jedzenia w domu. Z drugiej strony, pamiętam z dzieciństwa jak cała rodzina była w domu i wszyscy wydawali mi się być tacy szczęśliwi. Lubiłam słyszeć śmiech rodziców, a nie tak jak zazwyczaj kłótnie, wzajemne obrażanie się i płacz.
Jadam 3 posiłki dziennie, nie powiem że są małe.
Ostatnio, jem rozsądnie tzn. warzywka, serki, ryż itp.
Słodyczy unikam, ale jak babcia mi da nie wiem np. kawałek czekolady czy dwa to zjem żeby nie było że świruję czy coś.
Nie wiem, czy to dobrze.
Chyba nie bo waga 64 i za cholerę nie chce iść w dół.
 Dziewczyny czy też tak macie, że jak patrzycie w lustro to widzicie otyłą osobę?
Ja jak w nie patrzę to czuję się jakbym wyglądała na 100 kg żywej wagi... O_O
Okropne...
Naczy, u mnie to uzasadnione, bo jestem gruba i wogóle. Więc po prostu widzę swój tłuszcz w realnym wymiarze jednak jest to tak ohydne.....to że jestem AŻ tak gruba (otyła).
Dzięki podciąganiu na drążku, ramiona mam w lepszej formie i ogólnie ręce. Kiedyś były słabsze.
Wesołych świąt wszystkim życzę i oby ten nowy rok był chudszy i lepszy niż poprzedni! ;*

I bardzo proszę Veronica CatAna o podanie adresu bloga :)



niedziela, 23 grudnia 2012

White Christmas!

Diety się nie trzymałam jakiś czas, nie wiem ile ważę.
Na pewno nie schudłam.
Ale potrzebne były mi takie "normalne" dni, aby się uspokoić i wszystko sobie uporządkować.
Dziś postaram się już ogarnąć, oby się udało przeżyć dzisiejszy dzień na śniadaniu.
Muszę ścieśnić żołądek.
Święta, czuję melancholię.
Nie wiem czy wspominałam, ale u mnie w domu niestety nie obchodzimy świąt.
Ja uwielbiam święta, ale rodzice jakoś zaprzestali organizowania ich.
Nie ma w tym roku nawet choinki.
Szkoda.
Ostatnio myślałam o tym zerwaniu.
I dochodzę do wniosku, że dobrze zrobiłam.
Wogóle o nim nie myślę, wogóle nie tęsknię, myślę o nim tylko jak o koledze.
Teraz widzę, że to było tylko zauroczenie.
Nic więcej.
Dobrze, że wcześnie to zakończyłam.
Inaczej, zraniłabym go. A tego nie chciałabym.
Chcę by ludzie naokoło mnie byli szczęśliwi.
Mimo, że ja sama nie jestem.
Ale to nic.
To nie jest ważne.





wtorek, 18 grudnia 2012

Sometimes, you find yourself crying...

Z chłopakiem, jednak nie wyszło.
Zerwałam, ale spotkałam się z nim.
Skrót naszej rozmowy...

-Ja:To nie ma sensu, nie pasujemy do siebie.
-On:Dla ciebie, mogę się zmienić. Czemu to musi się tak kończyć. Przecież ja chyba... Chyba...
-Ja:Chyba co?
-On:Kocham cię...naczy...nie chyba. Na pewno.
-Ja:(WTF? facepalm) nic nie mówię, milczę
-On:Eh. Przepraszam, że wymogłem na tobie to chodzenie...to bycie razem.
Przeczuwałem to, że mnie nie kochasz, ale nadal miałem nadzieję że może się to zmieni...
Patrzyłaś na mnie, jak na znajomego, wydawało mi się że cię nudzę no i ....
-Ja:Przepraszam, naprawdę mi przykro.
-On:...
-Ja:(zaczęłam płakać)

Nie było to miłe, czułam się potem nie za fajnie.
Ale jak wyszło, tak wyszło.
Dietowo, nie za najlepiej dziś planuję 600 kcal.
Czuję się trochę rozbita i smutna, ale ogółem to jest ok.
Ojciec stwierdził że jestem gruba.
Powiedział:To dobrze, chłopacy lubią grubsze dziewczyny.
Prawie się popłakałam.
Ale będę silna.
Będę chuda.



sobota, 15 grudnia 2012

Sometimes every little thing is going wrong...

Nie wdając się w szczegóły...zerwałam z P. przez sms-a nie jestem z tego dumna, ale nie miałam siły i odwagi powiedzieć mu tego prosto w twarz.
Powód?
Mu na mnie nie zależało, przynajmniej ja tak to odbieram, napisałam mu byśmy pozostali przyjaciółmi, a on odpisał, że przyjaźń trzeba wpierw zbudować.
Aha.
Czyli według niego nie byliśmy nawet parą...?
Spoko.
Nie rozumiem o co mu chodziło. Mi też nie jest łatwo, bo lubiłam go i zależało mi na nim.
Tyle że to jemu nie zależało.
Czy on tego nie widzi?
Zupełnie go to obeszło.Takie przynajmniej odnoszę wrażenie.
Z dietą? Ostatnio nie za dobrze.
Naczy nie tyję, ale i nie chudnę, bo jem normalnie.
Postaram się wrócić od dzisiaj do diety i unikać słodyczy, ale idę z przyjaciółką na miasto i pewnie to się skończy piwem i jakąś zagryzką.
Dlatego specjalnie nic nie jem od rana, aby to piwo móc wypić.
Jest mi smutno i myślę o Ł. i o P.
Ł. do mnie napisał że ma nowy samochód, odebrałam to jako szczyt chamstwa.
Czy on ma mnie za blacharę?
Myśli że wpadnę mu w ramiona, bo on ma nowy wóz.
Zrobiło mi się przykro że mnie jako taką postrzega.
Chyba nadal pamiętam, co nas kiedyś łączyło.Przypomniałam sobie nasze wspólne chwile.
Jest mi ciężko, tak cholernie ciężko.
+Boję się spotkać P. Będzie mi wtedy cholernie niezręcznie.
Co mu powiem? Zerwałam z tobą przez sms-a bo ci na mnie nie zależy? I nigdy nie zależało. Byłam ozdobą w tym związku. Laleczką która ma ładnie wyglądać i najlepiej milczeć.
Eh. Nie mam siły i ochoty na cokolwiek.
Mam wrażenie, że nie mam powodu by wstawać rano z łóżka...
Widziałam się w lustrze przebieralni i po raz setny stwierdzam że mój tyłek jest wieeelki.
Mam ochotę się popłakać, ale nie będę.
Będę silna.




wtorek, 11 grudnia 2012

Everything's is just fine at the moment.

Ogarnęłam się i rozpoczęłam zdrową dietę.
Jem 3 posiłki dziennie, nie za duże no i podciągam się na drążku.
Zaczęłam się znowu intensywnie uczyć. Już prawie zapomniałam, jak miło jest siedzieć w ciepłej bibliotece, odrabiać lekcje i uczyć się do wieczora a potem do domu. :)
Wstałam z mojego dołka i ogarnęłam się, z czego nie powiem jestem dumna.
Wczoraj było:
Ś:1 kromka chleba razowego z porem i plasterkiem sera żółtego + marchewka
O:miseczka ryżu z warzywami
K: 1 kanapka z pieczarką, serem żółtym porem i niestety masłem + sok
Wkurzona jestem o tą wielką kolację, ale jak wróciłam po nauce z biblioteki to jakaś głodna byłam. :(



niedziela, 9 grudnia 2012

I don't know, who I am?

Dziewczyny nastrój mam zły, bo przeszłam przez kłótnię z matką i ogólnie w szkole mam natłok zajęć i totalny sajgon + moje serce jest w przerażającym stanie zauroczenia i źle to znoszę.
Wczoraj była osiemnastka mojego kolegi K. Poszłam tam z moim P. i cieszyłam się na ten dzień.
Było nawet fajnie, wpadłam w oku paru chłopakom, była to spora impreza.
Tańczyłam bardzo dużo i jeszcze więcej flirtowałam.
Dawno się tak dobrze nie bawiłam.
Wszystko by było super, gdyby mój P. nie przesadził z alkoholem.
Zasnął.
Tak zasnął. Poszedł spać.
A ja tańczyłam z innymi chłopakami, choć tak naprawdę to chciałam tańczyć z nim.
Poczułam się trochę smutna i zdołowana, ale jedno wiem czuję coś do niego i chcę z nim być.
Taka rzecz nie doprowadzi mnie do zdenerwowania, po prostu muszę z nim pogadać, tak na serio o tym jak powinien się zachowywać jak jest ze mną na imprezie.
Wyszło na to że nocowałam u K. w pokoju razem z P.i moim kumplem.
Byłam na imprezie około 18 a wyszłam o 8 rano i oto jestem już w domu.
Eh. Czuję się tym wszystkim zmęczona.
Waga rano 64,2 kg schudłam.
Teraz tylko 2 kg do zrzucenia i będzie osiągnięty cel 62 kg. :)
Na samą myśl, o osiągnięciu celu, czuję się podekscytowana.

Dziś będzie 1 marchewka, 1 jako sadzone (bez oleju!) z porem i mała kromka razowego chleba.
Może coś dojdzie, jeszcze nie wiem.





sobota, 8 grudnia 2012

I hate myself. I hate my body. I hate every little thing in me.

Nie znoszę siebie, każdej małej cząstki która składa się na moją osobę.
Mam dosyć, dosyć, dosyć wszystkiego.
Mam ochotę krzyczeć, że nic nie jest w porządku, ale nie mam siły, nikt by mnie nie usłyszał.
Zbyt wiele, kosztuje mnie to życie.
Nie chcę już żyć. Życie jest brudne i porośnięte pleśnią.
Mam dosyć uśmiechania się, udawania szczęścia kiedy w środku aż coś się we mnie gotuje.
Ale udaję, wciąż i wciąż i ciągle gram mimo że tak naprawdę nie mam już na to siły.
Naprawdę.
Co się ze mną dzieje?
Nie wiem, nie potrafię na to odpowiedzieć.
Jestem smutna i samotna i zapłakana a przede wszystkim jestem tłusta i brzydka.
Stan mojego umysłu jest okropny.
Czuję się taka smutna i odrętwiała.
Dziś zjadłam parę suchych wafli ryżowych.
Więcej nie będzie.


czwartek, 6 grudnia 2012

Secret Santa.

Rezygnuję z płynnej, przecież dziś mikołajki. :)
A jak miałabym być całe życie poważna, toż ja bym chyba zwariowała, też kocham się powygłupiać i pośmiać.
Dzisiaj mikołajki, ogarnęłam to z rana i na pewno będzie czekoladowy mikołaj czy coś takiego. :)
Jakoś się nie przejmuję, bo jak mało zjem to i tak mimo słodyczy (owego mikołaja z czekolady z 60 gram) i tak będzie dobrze.
Czuję się dobrze, dawno się tak nie czułam, taka spokojna o mój cel, pewna że go osiągnę.
Dziś w szkole dni nauki, fajnie lubię je nawet. Dziś mamy mieć wykład z agentem FBI.
Wczoraj, ze względu na dzisiejszy lekki pod względem lekcji dzień, pochodziłam z przyjaciółką do 20 po mieście i trochę przyświrowałam, a co tam, trzeba się bawić puki jest się młodym i się może.
A i nie wiem czy iść z P. na sylwestra, tam gdzie on już był umówiony wcześniej że pójdzie.
W sumie, on zawsze idzie ze mną tam, gdzie ja chcę i robimy to na co ja mam ochotę.
Wpadałoby choć raz zrobić coś co on chce. Sama nie wiem...
Cieszę się że będą święta, wiem jak to dziwnie to brzmi ale lubię tą świąteczną atmosferę i iluzję domowego ciepła.
Jest wtedy w domu tak przytulnie, a za oknem padają miękkie puszyste płatki śniegu.
Czuję się wtedy jak w kulce, takiej ze śniegiem i domkiem.
Matka wczoraj piła, choć długi czas jej się to nie zdarzało, kłótnia w domu.
Trochę mnie to rozbiło, jakby to była moja wina.
Zawsze mam wrażenie, że jak rodzice się kłócą, to jest to wyłącznie moja wina.
Dziwne. Sama nie wiem, czemu zawsze szukam w sobie tej winy, jakbym była odpowiedzialna, za całe zło w tym domu.




środa, 5 grudnia 2012

Oh my goddess my mind is so tricked! ✩

Dzisiejszy poranek to fail.
Zjadłam 2 wafle ryżowe z czymś (ale bez masła) i 1 mandarynkę + kawa.
Ale obiecuję, że nic więcej nie zjem dzisiaj i od jutra na serio wezmę się za płynną.
Szukałam w necie, iż płynna może trwać 14 dni O_O
Zastanowię się, czy dam radę, a wątpię nieco w siebie.
Chyba zdecyduję się na 4 dni płynnej, bo podobno po 7 dniach ciągłego małego jedzenia, metabolizm spowalnia swój bieg a ja tego nie chcę.
Z nowości, brałam pastylki, na uczulenie na gluten i co, okazało się że nie działają...nie raczej działały a teraz sprawiły że moja nietolerancja na chleb wzrosła. Wczoraj zjadłam kanapkę i mój organizm ją odrzucił.
Tak, czyli ją zwymiotowałam. Extra.
Na wycieczce, miałam nogi jak z waty i cały brzuch mnie bolał od miesiączki.
Myślałam o moim chłopaku, to jest o P. i nie wiem jak ale jakoś mi ta wycieczka zleciała.
W domu byłam około 19, padnięta i nieogarnięta.
No i znowu się najadłam.
Heh, mądrze nie ma co.
Mini rano na wadze 65,2 wow nic nie przytyłam + mam przecież miesiączkę O_O
No i napisałaś wcześniej Mini że zdjęcia nóg były zrobione pod  dziwnym kątem. :) Prawda w sumie były tak dziwnie pstryknięte, więc dam fotkę dokładniejszą na której są całe moje grube uda.


Ja już nic nie rozumiem.
Z klasą chodziliśmy parę godzin, po starym mieście, a mnie bolał brzuch okropnie.
Myślałam, że padnę i ktoś będzie zbierał moje zwłoki, tudzież je zeskrobywał z krawężnika.
Na szczęście jedna z moich koleżanek miała silny lek przeciwbólowy na miesiączkowanie nie niszczący wątroby.
Fajnie, że zaczął działać dopiero po godzinie. -,-
Chyba nasza rodzinna "zbitość mięśniowa" jest okupywana ciągłą nadpobudliwością...
Wiem, że głupio to brzmi, ale nieraz po prostu, mam takie fazy że mnie samą to przeraża.
Wszyscy z rodziny mówią mi że jestem dziecinna...
Nieprawda, dziecinność to mój sposób na życie, jakbym brała wszystko na poważnie to bym się chyba zabiła już dawno temu...
Na przykład używam takich słów jak: dlaczemu(dlaczego), nio(no), ciapąg(pociąg) ale zostało mi to z dzieciństwa. Psychiatra twierdził, że to moja taka próba powrotu do dzieciństwa i tęsknota za tym okresem w życiu. Całkiem możliwe, nie obchodzi mnie to. Wiem, że ludziom w moim otoczeniu to nie przeszkadza.
Mama kupiła zieloną i czerwoną herbatę. Fajnie. W końcu się jej napiję.
Obie te herbaty są b.zdrowe, ale wiecie to na pewno.

-I dziękuję wam dziewczyny za ciepłe słowa. :) Ja wcale nie czuję się śliczna, ani nawet ładna, jak patrzę w lustro to czuję raczej niesmak.
A włosy to takie od dzieciństwa są, lekko kręcone, prawie niezauważalnie.



                   Motywacja na dziś:

poniedziałek, 3 grudnia 2012

I failed.

Cały wczorajszy dzień był ok. Puki nie zawaliłam na wieczór.
Jestem na siebie wściekła.
Mam ochotę coś sobie zrobić.
Najlepsze jest to że jadłam bo...
Bo tak.
Żadna przyjemność, nic tylko myślałam, że przytyję i nawet się tym jedzeniem nie cieszyłam, ani trochę. Czułam jakbym żarła, tak bo ja nie jadłam ja  ŻARŁAM piasek.
Nienawidzę siebie.
Dziś z rana już z 700 kcal pochłonęłam, już nic więcej dziś nie zjem.
Jutro będę z moją najlepszą przyjaciółką na mieście i na pewno "coś" niestety zjemy. Ale to nic.
Po wtorku, mam zamiar być na płynnej przez 5 dni do niedzieli. Czemu?
1.Zrzucić wczorajszy kompuls.
2.Nienawidzę siebie, muszę schudnąć, bo nie mogę na siebie patrzeć.
3. Ludzie mi mówią że nie muszę się odchudzać bo jestem kobieca i w sam raz... Nie mam słów na to jak mnie to wkurwia! (przepraszam za te słowa) Chcę usłyszeć kiedyś, że jestem chuda a nie że jestem kobieca! Ja nie chcę być do cholery kobieca!!!
No to na tyle moich wyżaleń.

Na koniec moje zdjęcie, twarzy konkretnie jakoś chciałabym byście miały ogląd jaka jestem. :)
Nie przeraźcie się. ;) Podobno moja starsza siostra lat 19 jest jak moje lustrzane odbicie, na pewno jest ode mnie chudsza... Waży z 40 kg...









niedziela, 2 grudnia 2012

I'm tired but happy also.

Biegałam dziś z rana.
Było bardzo zimno, ale w trakcie biegania zrobiło mi się wręcz gorąco.
Posiedzę sobie w domu, poczytam, taki dzień relaksu sobie zrobię, ot co. :)
Nie wiem czy jutro iść do szkoły, jest tyle zastępstw i wogóle.
Ale miałam przynieść deklarację o tym że po wycieczce we wtorek mogę wrócić sama do domu a nie z klasą.
Wolę przynieść ją we wtorek, wiem że to nie w porządku, bo Pani od WOKu którą bardzo lubię będzie się stresować że ktoś nie doniesie deklaracji i tak dalej, ale nie mam siły...poza tym iść na 2 lekcje?
Wolę posiedzieć w domu i uczyć się historii , a nie siedzieć bez sensu w szkole, na lekcjach których zwyczajnie nie ma. :/
Jak ja epicko nie lubię telewizji.
Nie chodzi o filmy, bo lubię filmy typu: Upiór w operze, Wyznania gejszy, filmy kostiumowe, ekranizacje baśni...
Ale nie znoszę tv mam wrażenie że stworzono ją by ogłupiać ludzi... O_O
Wiem durny tok myślenia.
Wczorajszy bilans był spoko, na pewno zmieściłam się w 1000 kcal.
Ale jakoś czułam się spasiona jak nic.
Waga rano mnie nie zadowoliła 65,3 kg...
Niby mam tylko 3 kg do zrzucenia do tego 1 stycznia i to realne przedsięwzięcie.
Ale...
Ja nie czuję się ani trochę chudsza niż byłam, bo nie jestem.
Mam wręcz wrażenie, że przytyłam.
Mam wrażenie, że przelewam się, tak przelewam się przez łóżko gdy na nim leżę...
Okropne uczucie, sprawia że wstydzę się ubrać w obcisłą bluzkę, czy kieckę.
Mam wrażenie, że jestem wieeelka... Naprawdę wieelka.
Okropne uczucie.
Nikomu nie życzę go odczuwać.

Ściskam was i życzę miłej bezstresowej niedzieli. ;*







sobota, 1 grudnia 2012

Today I'm smiling to the future.

Z niechęci do ćwiczeń poszłam z rana biegać i podciągałam się w domowym zaciszu na drążku.
Nie powiem, dzień zapowiada się ładnie, więc cieszy mnie to.
Mam wrażenie, że będzie dziś dobry dzień.
Wczoraj byłam przekonana że zrobię a6w, ale skończyło się na bieganiu i drążku.
Grunt to to, że czuję się pełna życia i radosna.
Przestałam się martwić na zapas, głodzić się nie będę, postaram się jeść po prostu zdrowo i ćwiczyć, mianowicie biegać. Może uda się te 62 kg osiągnąć do 1 stycznia.
Kiedyś duuużo schudłam, właśnie na takim trybie życia, nie na głodzeniu się.
Zresztą chciałabym mieć kiedyś dzieci, a po moim pobycie w szpitalu przez 2 lata nie miałam miesiączki, to było dla mnie przerażające.
Nigdy nie miałam kochającej rodziny, dlatego zawsze sama w duchu obiecywałam sobie że jeśli założę rodzinę będzie ona szczęśliwa, a nie taka jak moja.
U mnie w domu, są ciągłe kłótnie i każdy ma do siebie o coś żal.
Nie znoszę tego.
Dom w mojej świadomości, powinien być miejscem wytchnienia i wewnętrznego spokoju.
Powinien być też pełen miłości.
A nie powinien być z pewnością miejscem przypominającym dom wariatów, tudzież coś podobnego.
Co do wymiarów mierzyłam się dziś i spadły mi nieco biodra.
Już nie ma  97 na  98 jest równo 97 w biodrach, biust nadal 93 no i talia nadal 70 ale nie narzekam. :)
Dzięki za wasze porady i komentarze, dają mi siłę żeby iść do przodu. :*