niedziela, 24 lutego 2013

Every move is very hard.

Eh. Niby bez kompulsów, niby ok ale psychika mi się wali i pali.
Chyba jednak zacznę ćwiczyć codziennie wieczorami i jeść 3 zdrowe posiłki dziennie.
Tak na co dzień jestem na samym śniadaniu, ale co z tego jak ćpam wciąż sudafed aby dać radę i zapijam się kawą.
Nie ważę się, nie chcę. Nie warto.
Czuję niechęć do tego wszystkiego co mnie otacza i męczy mnie udawanie że wszystko jest w porządku.
Nic nie jest w porządku, moje życie się wali.
Przynajmniej ja tak to odczuwam.
Czuję się nic nie znacząca w tej ludzkiej masie.
Chce mi się rzygać całym tym ohydnym światem, zakłamaniem i fałszem który jest na każdym kroku.
Wstydzę się wychodzić z domu. Bo mam wrażenie, że jak idę to tłuszcz mi się kołysze.
Czuję się obrzydliwa i wstrętna, wręcz odrażająca. Jak jakiś potwór.




wtorek, 19 lutego 2013

Today will be better!

Dzięki dziewczyny za życzenia. ;*
Dziś jak na razie śniadanie 1 banan i 2 wafle ryżowe.
Mam nadzieję, że na tym koniec ale nie wiem jak wyjdzie to w praniu, najwyżej zedytuje posta.
Mam nadzieję że dziś obędzie się bez wymiotów.




poniedziałek, 18 lutego 2013

I don't know, what I want.

Dziś moje imieniny, szczegół że nikt o nich nie pamiętał i miałam okropny ból zatok, a no i się popłakałam. Kłótnia.
Wczoraj było same śniadanie bez rzygania.
Dziś oczywiście kłótnia z matką, potem poczucie winy i wpieprzanie, no a potem co jakby nie rzyganie, rzyganie.
Mam już dosyć, jestem sobą zawiedziona i zmęczona.
Ale za nic się nie poddam.
Muszę sobie jakoś dać radę.
Po prostu muszę.


sobota, 16 lutego 2013

Bulimiczne serce, zwraca całą swą duszę...

Wymioty, myślałam że do nich już nie wrócę.
Jem, zwracam aż nic ze mnie nie płynie...

Piję szklankę wody, czekam 5 minut w nadziei że ta seria rzygania sprawi że zwymiotuję coś jeszcze a nie samą wodę i własną godność. Boli mnie potem serce, szczęki, na rękach mam czerwone plamy.
Nie chcę myśleć o niczym, chcę być ponad to.
Czuję się, jakbym była uzależniona od...jedzenia.
Ohydne, obrzydliwe uczucie.
Wiem że wymioty są złe, już kiedyś się o tym przekonałam, mia niszczy organizm, powoduje arytmię...
A jednak wracam w jej objęcia.
Może się ogarnę, może mi się uda.
Może nie muszę się posuwać do rzygania, by przestać jeść.
Oby jutro, nadszedł lepszy dzień.
Czuję się samotna i zawiedziona sobą.
Myślałam, że nie wrócę do bulimii...
Może, to przez to że jestem chora i padło mi na mózg, sama nie wiem.
Czuję się przerażająco nieistotna i samotna.


EDIT:
Bardzo chcę być chuda.
Już teraz.
Zaraz.
Ale to niemożliwe, na to trzeba pracy i wyrzeczeń.


Mam wrażenie że nigdy nie zaakceptuję siebie i tego swojego ohydnego tłuszczu.
Ale będę dzielna, będę walczyć o chudość, o bycie idealną.
Będę dążyć do celu z uśmiechem na twarzy, by osiągnąć me marzenie.
Mimo że jestem na razie gruba, to wierzę w to że poprzez ciężką pracę mogę to zmienić.
Zmienić tą porośniętą tłuszczem larwę którą jestem, w motyla.



Jedno wiem NIGDY SIĘ NIE PODDAM.
Wy też dążcie do celu i dawajcie z siebie wszystko nie na jutro... nacodzień. :)


piątek, 15 lutego 2013

Dreams, why it's so hard to fulfill them?

Może dostanę rowerek, wiecie taki mechaniczny.
Nie mogę na siebie już patrzeć. Fu. Tfu. Ohydna gruba, wszystko robię źle.
Nic nie warta grubaska. Brzydka, rozlazła.
Czy któraś z was taki rowerek ma? I jeżeli tak, to czy go polecacie czy coś daje, czy jednak nie?
Psychicznie, jak zwykle czuję się gruba, czuję się rozlazła, ohydna i obrzydliwa, wiem że to mi nie pomoże w chudnięciu i muszę to uczucia z siebie wyrzucić jak zalegający szlam i to wszystko inne...
Mam wrażenie że nigdy nie schudnę do 56kg. Zawsze jak się zbliżam do tego celu, to znowu grubnę i tyję.
Czy ja jestem skazana na wieczną tułaczkę.Czy to wyłącznie moja wina, ta obecna sytuacja?
Tak.
Muszę się ogarnąć, wstać, chudnąć im chudsza będę, tym szczęśliwsza będę, wiem że tak jest.
Czemu ja tyle żrę???No czemu????
Ohydna spasła świnia.
Pamiętam gdy byłam chuda, miałam motylkową wagę, byłam wtedy koścista i piękna.
Czułam się wtedy doskonała, pewna siebie, zniknęła ze mnie ta okropna nieśmiałość i stałam się człowiekiem silniejszym.
Wtedy jedzenie było dla mnie karą, nie chciałam jeść, ja nienawidziłam jeść.
Ale jedno się nie zmieniło, pragnęłam przy sobie ciepła czyjegoś ciała, czułego szeptu który wiatr szepce mi do ucha i czyiś ramion które mnie obejmują. Mimo że jestem krucha i tak naprawdę bardzo słaba, to zawsze chciałam żeby ktoś mnie kochał i potrzebował.
Od dzieciństwa powtarzano mi jaka to jestem tłusta i nic nie warta.
Starałam się jak mogłam, miałam czerwone paski, idealne oceny, drugie miejsca w konkursach międzywojewódzkich.... I co?  Gówno. I tak nikt mnie nie kochał.
Byłam czarną owcą,  nie chcianym dzieckiem, pomyłką zrodzoną na świat z absurdu. Nie chcę o tym myśleć, a jednak myślę.
Nigdy nie czułam się kochana, moja obecność była akceptowana, kiedyś moja własna matka chciała mnie zabić...
Miałam wtedy 5 lat, ona chodziła z nożem po domu (była upita) i pytała mnie gdzie jestem, ja schowałam się w szafie i chicho płakałam. Wrócił ojciec nic się nie dowiedział.
Matka patrzyła wtedy na mnie z taką nienawiścią.
To przerażające. Czy ja nie zasługuję na miłość? Chyba tak. Chyba nie zasługuję.
Nie poczułam smaku miłości nigdy i chyba tak pozostanie.
Kończąc moje zanudzające wynurzenia, postaram się jednak podnieść i iść dalej, chudnąć.
Choć co taka mała Coni jest warta w morzu innych istot ludzkich, wiele od niej piękniejszych i mądrzejszych.
W sumie to nic. ale nawet taka mała ja chcę osiągnąć swoje marzenia. Nawet taka mała ja, jednak chcę być szczęśliwa.







środa, 13 lutego 2013

It's hard to wake up and move forward...

Nie idzie mi z dietą, nawet nie wiem jak mam to wszystko ogarnąć.
Ostatnio, moja dieta to same porażki i pomyłki.
Nie dość, że jestem roztrzepana i smutna to nie wiem co zrobić by się w końcu ustatkować i chudnąć.
Trudno jest wstać i dietować po tak dłuuuugim okresie wpieprzania "co popadnie".
Eh. to kara za moją porażkę mam za swoje. 
Wagę na razie schowałam głęboko w szafie i nie chcę jej widzieć.
Nie chodzi o to że się boję, czy coś. Wiem że będzie wysoka i tyle a jak to zobaczę to JESTEM PEWNA że zdołuje mnie to jeszcze bardziej...
Zważę się dopiero jak będę na to gotowa. :)
W szkole jak w szkole, muszę zacząć się starać i uczyć, bo niedługo kwiecień i zakończenie.
Mam nadzieję że i z dietą się ustatkuje i będę mogła chudnąć a nie tyć.
Dziękuję za to że jesteście kochane. ;* Bardzo mi pomaga każdy wasz komentarz, czy to opieprz czy pochwała każdy biorę sobie głęboko do serca.