Mam dosyć siebie.
Siebie i tej wagi.
Płakałam dzisiaj, bo usłyszałam że jestem masywna...
Tudzież pulchna...
Czuję się tak okropnie.
Grube ścierwo ze mnie.
Myślałam o tym jaka jestem gruba, spuchnięta i samotna, łzy same zaczęły lecieć mi z oczu.
Czuję się taka ohydna, zgniła, obrzydliwa, gruba, niechciana i niekochana.
Jedzenie, okropne świństwo...
Czemu musimy jeść?
Czemu istnieje jedzenie?
Nie ogarniam.
Nie wiem co robię.
Czuję się pusta w środku.
Jakby ktoś wyrwał mi serce, jakby została tylko dziura...
Przerażająco pusta i nie dająca się zapełnić.
Czasami się śmieję, czasami płaczę.
Lubię te ulotne chwile szczęścia, gdy świat jest kolorowy, pełen akceptacji i miłości...
Czuję się wtedy jakby moje życie było snem...
Szczęśliwym snem.
Który w każdej chwili może zniknąć rozmyć się, zniknąć.
Mam wrażenie, że jestem krucha i strasznie słaba...
Jedno złe słowo jest w stanie doprowadzić mnie do łez i bezdennej rozpaczy.
Kiedy stałam się aż tak delikatna?
Aż tak wrażliwa i podatna na opinię innych...
Nie wiem nawet kiedy to się stało....
Kiedy to nastąpiło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz