Od jutra dieta.
Dziś było z 700 kcal, ale w tym wafelek czekoladowy... (Tfu!Tfu!Tfu!)
Wstyd.
Ale za to w limicie 1000, więc ujdzie.
Mam miesiączkę w końcu!
Już myślałam że będę musiała brać hormony...
I tak bym ich nie wzięła, po nich się tyje...
Chyba podoba mi się pewien chłopak.
Jutro zaduszki...
Mam refleksję na temat życia.
Dziś, tak właśnie dziś jestem szczęśliwa.
Jest we mnie nadzieja.
Jest we mnie ogień.
mam nadzieję że to nie słomiany zapał.
Że to prawdziwa siła i witalność i nadzieja i walka.
Walkę uznaję za rozpoczętą!
Trzymajcie za mnie kciuki! (choć pewnie nikt tego nie czyta, zwierzenia grubaski od siedmiu boleści)
W tej chwili mam wrażenie, że dojście do celu zajmie mi trochę czasu...
Ale mam w sobie pewność....
Głupią, naiwną, młodzieńczą pewność że dam sobie radę.
mam ochotę uściskać...
Cały świat, wziąć go w ramiona jak niemowlę i tulić...tulić...
Rzadko jestem aż tak szczęśliwa.
Chciałabym czuć tą pewność że dam radę zawsze...
Ale wiem że to niemożliwe.
Będę cieszyć się tą chwilą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz